Aktualności

Najlepsze opowiadanie kryminalne - praca konkursowa 2018

Prezentujemy Państwu opowiadanie 12-letniego Kacpra, które zajęło I miejsce w naszym konkursie na opowiadanie kryminalne. Serdecznie gratulujemy wygranej!

"Morderstwo na powierzchni"

Historia, którą chcę wam opowiedzieć wydarzyła się na powierzchni ziemi. Może was to dziwić?! Dlaczego na powierzchni, przecież to normalne. Właściwie to nie tak bardzo! Najlepiej chyba będzie, jak zacznę opowiadać wszystko od początku.

Mam na imię Igwar mam tylko 146 lat i mieszkam pod ziemią, niedaleko cmentarza. Jestem od urodzenia wampirem. Nasze życie nie różni się tak bardzo od waszego. Mieszkam z mamą, tatą i małą, płaczącą, siostrą Amelią. Dzień wygląda jak co dzień, tata rano szykuje się do pracy, mama każe mi wyjść z mojej wygodnej trumienki, zawsze wtedy, kiedy mam najlepsze sny. A tu niestety, trzeba wstać do szkoły. Tak, my też się uczymy. Wolałbym robić w tym czasie coś innego, jak mówiłem mieszkamy blisko cmentarza więc jedną z naszych ulubionych zabaw jest otwieranie trumien i straszenie, dopiero co pochowanych martwych ludzi. Starzy nieboszczycy już się nie dają nabrać na nasze kawały. Marmy bo tak na nich mówimy, często przychodzą do moich rodziców na skargę, a później mam karę, przeważnie nie mogę zmieniać się w nietoperza, a co za tym idzie nie mogę wydostać się na powierzchnię.   

Nasze miasteczko jest nieduże, liczy dziesięć tysięcy mieszkańców. Okolica, w której mieszkam jest spokojna, cicha i nic się tu nie dzieje. Obok nas mieszkają państwo Wampirusowie, taka starsza para, razem mają chyba z milion lat. Z drugiej strony zamieszkują państwo Wampirowie z małym synkiem, który wiecznie ssie buraka. Bo trzeba wam wiedzieć, że  my wampiry już od dawna nie pijemy krwi. Przeszliśmy na wegetarianizm i naszym ulubionym przysmakiem są buraczki. Wy macie niebo, gwiazdy, już nie wspomnę o słońcu, którego w dalszym ciągu nie lubimy. My patrząc do góry widzimy zwisające buraki. Sadzimy je nocą na powierzchni,  później nie musimy wychodzić, żeby je zerwać. Część, która nas interesuje rośnie nam nad głowami.

Jest jeszcze jedno miejsce, o którym musicie wiedzieć. To komin, a właściwie kanał, który łączy nasz świat z waszym. Jest to moje ulubione miejsce, bo bardzo lubię wylatywać na powierzchnię, oczywiście, kiedy nie mam kary. Żeby przedostać się przez bardzo wąski komin, musimy zmienić się w nietoperza. W szkole uczą nas, jak to się robi. Kiedyś mój kolega Igorius nie nauczył się tej sztuczki i próbował przedostać się będąc w swojej postaci. Niestety, co było do przewidzenia, zaklinował się tam na kilka tygodni, zwisały mu tylko nogi.

Pewnego dnia wybrałem się na lot po powierzchni. Słońce jeszcze nie zaszło więc musiałem uważać, żeby się nie poparzyć. W dali, a mamy bardzo dobry słuch, usłyszałem krzyki. Poleciałem w tym kierunku i przysiadłem na drzewie. Na dole stało dwoje ludzi,  jeden trzymał coś w ręku. Bardzo się kłócili. Nie wiem, o co chodziło, ponieważ byłem bardziej skupiony na chowaniu się przed promieniami słonecznymi. Nagle usłyszałem strzał! Chyba z pistoletu! Bardzo się wystraszyłem. Znałem ten odgłos bardzo dobrze! Kiedyś strzelano srebrnymi kulami do wampirów i w szkole nas przed tym ostrzegano.

- Czyżby ktoś mnie rozpoznał?- pomyślałem i już nie zważając na słońce, czym prędzej leciałem do domu. Skrzydełka mi się trochę podpiekły. Mama znowu będzie zła, a tata wygłosi mi swoją mowę, ale o strzelaniu nic im nie powiem.

Tak jak sądziłem kara mnie nie minęła. Tydzień bez latania! Czas się dłużył, ale jak już tylko mogłem od razu poleciałem w to straszne miejsce, aby sprawdzić co się stało. Czy znowu zacznie się atak na wampiry?!

Na miejscu nie było nikogo, a w koło  wszystko było otoczone żółtą taśmą.

- Co to jest?- zdziwiłem się i postanowiłem polecieć do miasteczka ludzi. Latając słyszałem ich rozmowy.

- Kto to mógł zrobić?- Takie rzeczy w naszym mieście?- Może to wampiry wróciły?! - Policja go szybko złapie! - Taki dobry człowiek był z tego Jana!- ciągle powtarzały się takie pytania.

Budynek policji był blisko, a na pierwszym piętrze paliło się światło i było otwarte okno. Postanowiłem tam zajrzeć. Przysiadłem na parapecie i zobaczyłem coś strasznego. Na wielkiej tablicy były zawieszone zdjęcia leżącego w lesie mężczyzny, a obok nich inne fotografie trzech mężczyzn z dopiskiem ,,podejrzani”. Domyśliłem się, że ten leżący człowiek nie żył. Jednak takiego Marma nigdy nie widziałem, miał strach i zdziwienie w oczach. –Brrr!- aż mi ciarki przeszły.

Po pokoju od ściany do ściany chodził policjant. – Kto to mógł zrobić? Kto to mógł zrobić?- powtarzał, ciągle chodząc. Spojrzałem jeszcze raz na zdjęcia podejrzanych. Straszne twarze! Ale zaraz na jednym było zdjęcie mojego sąsiada! Starszego, spokojnego wampira.

- Ludzie pewnie pamiętają go jeszcze z czasów, kiedy nie było  ,,grzecznych” wampirów. – pomyślałem.

Nagle rozległy się krzyki na zewnątrz.

- Zabić wampiry! To one zabiły Jana! Wróciły! – tak krzyczał mężczyzna, który stał na czele grupy.

Zdenerwowany policjant  kazał wszystkim rozejść się do domów.

- Nie wiemy, kto to zrobił! Obiecuję jednak, że szybko znajdziemy mordercę!

-dodał. Wrócił do pokoju i przyglądał się zdjęciu zwłok. Ja też patrzyłem. Musiałem jakoś dowieść, że tego nie zrobił żaden wampir. Przecież ja tam byłem! Ale jak mam to powiedzieć, żeby się nie ujawnić, poza tym kto uwierzy dziecku w dodatku wampira? A jednak nasz los spoczywał w moich rękach.

Przyglądałem się zdjęciu i nagle dostrzegłem coś, co może pomóc w uniewinnieniu pana Wampirusa! Postanowiłem się ujawnić.

- Tego nie zrobił wampir! - powiedziałem i czekałem na reakcję policjanta.

- Kto to powiedział?! - krzyknął zdziwiony.

- To ja! - powiedziałem i wleciałem do pokoju.

- Jestem przepracowany! Słyszę jakieś głosy! - powiedział zdezorientowany policjant.

Musiałem się przeistoczyć w wampira. Stanąłem przed nim i patrzyliśmy siebie w oczy. Nagle policjant odezwał się.

- Tyyyy. Ty jesteś tym czym ja myślę, że jesteś?- odezwał się i otworzył dziwnie szeroko usta.

- Nie wiem czym myślisz, że jestem, ale się przedstawię, mam na imię Igwar, jestem wampirem i widziałem to morderstwo. No prawie widziałem - dodałem.

- Tyyyyy, jesteś wampirem! - krzyknął i znowu otworzył szeroko usta.

- Jak mówiłem, widziałem morderstwo, chciałbym pomóc w złapaniu prawdziwego zabójcy, a musisz wiedzieć, że tego nie dokonał żaden wampir. Wiem, co mówię bo tam byłem. Wampiry nie strzelają do ludzi i coś jeszcze zobacz na to zdjęcie  -  podszedłem do tablicy i wskazałem palcem na zdjęcie z denatem - Wokół zwłok jest pełno odcisków butów - dodałem - A przecież wampiry nie zostawiają śladów, ponieważ my nie chodzimy, tylko unosimy się w powietrzu. Płyniemy.

Podszedłem do policjanta i ręką zamknąłem mu dolną żuchwę. W końcu się ocknął i przemówił.

- Ale jak? Kiedy? Wampir?- spojrzał na zdjęcie i na moje nogi, które się unosiły w powietrzu.

- Faktycznie nie chodzicie. To co tam się stało?- zapytał, dalej zdziwiony.  

Opowiedziałem mu o wszystkim po kolei, o panu Wampirusie, o mojej wizycie na powierzchni i całym zajściu, jakie miało miejsce w lesie, wspomniałem też o karze jaką dostałem za opalone skrzydła. To akurat nie zrobiło na nim żadnego wrażenia.

- To kto mógł to zrobić?- zapytał.

Spojrzeliśmy na zdjęcia. Wampirusa można było już wykluczyć. Zostało trzech podejrzanych.

Tak nawiązała się nasza współpraca. Ja śledziłem podejrzanych i przekazywałem informacje policjantowi Tomkowi. On sprawdzał ich alibi, przepytywał ludzi. Po tygodniu naszej współpracy doszliśmy do wniosku, że  nic nie mamy. Śledztwo stanęło w martwym punkcie. Postanowiłem poprosić tatę o pomoc. Niestety musiałem mu o wszystkim opowiedzieć i jak się domyślacie będę miał dłuuuuugą karę. Tata powiedział, że znał kiedyś jednego detektywa niejakiego Sherlocka Holmesa, który mówił, że morderca zawsze wraca na miejsce zbrodni. Powiedziałem o tym Tomkowi i znowu mu dziwnie dolna żuchwa opadła na duł.

- Sherlock Holmes? Znał Sherlocka Holmesa ? - powtarzał ciągle.

Postanowiliśmy ukryć się w zaroślach i czekać na zbrodniarza aż sam przyjdzie do nas. Codziennie przez następny tydzień się ukrywaliśmy w zaroślach. Moja mama przynosiła nam sok z buraczków i ciepłe koce. Hm? Nie wiem dlaczego Tomkowi ciągle ta żuchwa opada na dół?

W końcu doczekaliśmy się! Pewnej nocy usłyszeliśmy szmer i nagle w miejscu dokonania morderstwa ujrzeliśmy cień, który przemieszczał się w naszą stronę. Czułem, że serce Tomka mocniej biło. My wampiry go nie mamy ale i tak byłem bardzo przejęty. Księżyc mocniej świecił i wszystko było widać jak na dłoni. Postać zbliżyła się do miejsca zbrodni i zaczęła kopać dół. Trwało to jakiś czas, aż w końcu osoba ta zaczęła coś z niego wyciągać. Były to jakieś świecące przedmioty. Tomek szybko wyskoczył z krzaków i krzyczał.

- Ręce do góry jesteś aresztowany!

Zaskoczona osoba nie broniła się, podniosła ręce do góry i klękła na kolana.

Tomek podbiegł i zakuł w kajdanki podejrzanego. Mnie rodzice zabrali do domu i zakazali wychodzenia na zewnątrz przez cały miesiąc.

Dopiero po odbyciu kary skontaktowałem się z Tomkiem, który opowiedział mi o aresztowaniu zabójcy. Okazał się nim być brat zamordowanego Jana. Obydwaj kilka miesięcy temu dokonali napadu na złotnika. Łup zakopali w lesie. Bracia nie mogli się dogadać, co do jego podziału. Starszy brat postanowił zachować wszystko dla siebie, zabił młodszego i zrzucić całą winę na wampiry. To właśnie on podburzał ludzi przeciwko nam.  Na początku nie chciał przyznać się do winy ale Tata z panem Wampirusem odwiedzili go kilka razy w celi i szybko zmienił zdanie. Nie wiem co mu powiedzieli, ale poskutkowało.

Zaprzyjaźniłem się z Tomkiem i czasami rozwiązujemy razem zagadki kryminalne. Teraz pracujemy nad kradzieżą cukru ze sklepu pani Jadzi. Pamiętamy, że zbrodniarz zawsze wraca na miejsce zbrodni. I tak ze zwykłego wampira, stałem się poważnym detektywem.

Zobacz także:

« Redaktor prowadzący poszukiwany - oferta pracyZapraszamy na 22. edycję Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie! »